EN

23.07.1989 Wersja do druku

"Gałązka rozmarynu"

Nie ma złego, co by na dobre nie wyszło - powiada ludowe przysłowie. Pożar siedziby zachęcił warszawski, kierowany przez Ignacego Gogolewskiego, Teatr Rozmaitości do innego typu inwencji. Teatr powrócił do swych... korzeni. Korzeni zespołu wędrującego. Najpierw po kraju, a potem za granicą. Kwietniowo-majowe tournee to była prezentacja "GAŁĄZKI ROZMARYNU" Zygmunta Nowakowskiego w kilkunastu ośrodkach polonijnych, między innymi w Montrealu, Toronto, Bostonie. Nowym Jorku. Buffalo, Cleveland, Detroit i Chicago. "Gałązka" przeżywa zresztą wystawienniczy renesans. Słusznie, czy niesłusznie? Artystycznie może nie, historycznie na pewno tak. Z okazji białostockiej premiery warto wysłuchać samego Nowakowskiego: "Mój Boże, tylu jut ludzi połamało sobie zęby na tym diabelnie trudnym legionowym temacie, że i ja czuję się jak na skraju przepaści. Każda sztuka to ryzyko, to loteria... Pisząc tę sztukę, starałem się wedle najlepszych sił wystrzegać si�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Literackie nr 29

Data:

23.07.1989

Realizacje repertuarowe