Wydanie opasłego tomu dramatów Hanocha Levina znaczy tyle, ile odkrycie kolejnego nie rozszyfrowanego dotąd u nas klasyka XX wieku. Po lekturze łatwo zrozumieć, czemu patronami izraelskiego pisarza są Beckett i Czechow, Brecht i lonesco - pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.
Znów nadrabiamy zaległości. Niby znamy Levina, przynajmniej potrafimy wydukać onim parę słów, ale znaczenia jego dzieła w najmniejszym stopniu nie pojmujemy. Także dlatego publikacja tak reprezentatywnego dla twórczości pisarza wyboru, jak "Ja i ty i następna wojna" jest absolutnie nie do przecenienia. Tym bardziej że Agencji Dramatu i Teatru oraz oficynie Austeria udało się pomieścić w potężnej księdze nie jeden, a co najmniej kilka teatrów Hanocha Levina. Po przeczytaniu najprościej jest mnożyć epitety i niech nikomu nie przeszkadza, że bywają sprzeczne. Dramat Levina - traktowany en masse - zdaje się bowiem plebejski, a czasem wysoki, politycznie doraźny i oderwany od konkretnych realiów, egzystencjalny i zbudowany na podobieństwo kabaretowych skeczów. Powstaje z tego barwna mozaika. Ta zaś z kolei wymyka się łatwym klasyfikacjom. Siłę Levina uświadomiliśmy sobie wtedy, gdy Krzysztof Warlikowski zrealizował w TR Warszawa "Kruma". Pis