"M jak morderstwo" w reż. Marcina Sosnowskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.
Nie ma zbrodni doskonałej, ale ten kryminał jest doskonałą rozrywką. Kryminały dzielą się na te, w których zagadką jest "kto zabił", "dlaczego to zrobił" i "czy za to odpowie". "M jak Morderstwo" należy do trzeciego typu. Gdyby tak nie było, Hitchcock nie zainteresowałby się tą sztuką, bo od tajemnicy zawsze wolał suspens. W sztuce Fredericka Knotta od początku wiadomo, kto planował morderstwo i jakie były jego motywy. Zdradzany mąż, ożeniony dla pieniędzy, chce się pozbyć żony i zagarnąć jej majątek. Jego precyzyjny plan bierze jednak w łeb, gdy ginie nie ten, kto powinien. Szczęście jednak sprzyja bezwzględnemu zleceniodawcy i wszystko wskazuje na to, że jego mordercze zamiary się powiodą, a miła sumka zapisana w testamencie żony zasili jego konto. Nie ma jednak zbrodni doskonałej... Tyle o fabule, bo dalsze jej odsłanianie już byłoby zbrodnią wobec potencjalnego widza. A widzów temu przedstawieniu nie powinno zabraknąć, bo