"Hair" w reż. Konrada Imieli w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu. Pisze Grzegorz Chojnowski na swoim blogu.
Drugi raz prezentowany jest musical "Hair" polskiej publiczności. Za pierwszy, dziś legendarny, spektakl wziął się 10 lat temu w Gdyni Wojciech Kościelniak. Część tamtej ekipy, przeniosła się potem do Wrocławia, gdzie reżyser został dyrektorem teatru muzycznego. I stąd (stamtąd) bierze się też wrocławskie "Hair", choć to zupełnie inne przedstawienie. Zaczął je Cezary Studniak, który dobierał współpracowników i obsadę, inscenizując akcję w domu hippisowskiej komuny, przypominającym pracownię artystyczną. Dzięki temu mocno związana z broadwayowskim i filmowym scenariuszem historyczość nie ma pierwszoplanowego znaczenia. Tu liczy się energia, wigor, siła witalna i mentalno-seksualna rewolta wobec norm każdego społeczeństwa klas średnich. Zresztą sprzeciw nie jest wcale jednostronny, bo główny bohater Claude Bukowski (jednak on staje się postacią numer jeden) przeżywa poważne i ponadczasowe dylematy osobisto-zawodowe, w końcu też przegry