EN

6.06.1998 Wersja do druku

Mistrz na pustej scenie

- Zdecydował się pan stanąć twarzą w twarz z publicznością bez jakichkolwiek rekwizytów... - Mniej więcej rok temu Zbigniew Brzoza dał mi do przeczytania monodram "Nareszcie koniec", mało znanego u nas dramaturga austriackiego Petera Turiniego. Dość długo mocowałem się z decyzją przygotowania spektaklu, ponieważ problem zawarty w tekście nie bardzo mnie do tego zachęcał. Sztuka traktuje o śmierci, samotności i całkowitej separacji od życia. Ponieważ osobiście mam wielką potrzebę więzi ze światem, w pierwszym momencie ten tekst, wydał mi się niemożliwy do realizacji. Po wielokrotnym czytaniu stwierdziłem, że chyba warto zadać sobie pytanie o prawdziwość wzajemnych relacji pomiędzy ludźmi, wreszcie o szansę jakiejkolwiek możliwości autentycznego porozumienia z otoczeniem. Powiedziałem reżyserowi "tak" - bez względu na popularną prawdę, że życie dostarcza wystarczająco dużo trudnych sytuacji, aby jeszcze je oglądać w teatrze. Nie pod

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mistrz na pustej scenie

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 132

Autor:

Stanisław Bukowski

Data:

06.06.1998

Realizacje repertuarowe