EN

14.03.1998 Wersja do druku

Cztery siostry

Tak się złożyło, że "Trzy siostry" w Powszechnym oglądałem za­raz po powrocie z Moskwy, za któ­rą tak tęsknią siostry Prozorow. Szczerze mówiąc, nie ma za czym. Stolica imperium przeszła od czasów dr. Czechowa tyle zawałów, że nie po­może jej żaden nowobogacki lifting. Nie dziwię się więc, że w spektaklu Agnieszki {#os#350}Glińskiej{/#} ta wymarzona Moskwa jest od początku nierealnym marzeniem. Prowincja jest dzisiaj wszę­dzie. Nie przypadkiem bateria pułkow­nika Wierszynina w finale sztuki wy­jeżdża do Polski. Przy "Trzech siostrach" zawsze poja­wia się pytanie, kiedy romans zmienia się w tragedię. U Glińskiej ten moment następuje szybko - na początku aktu II zakochana w Wierszyninie Masza wy­bucha histerycznym krzykiem, gdy puł­kownik wychodzi do żony. Od tej chwi­li naiwne rojenia o szczęściu giną w zderzeniu z rzeczywistością. Glińska minuta po minucie odbiera nam kolej­ne złudzenia, osładzając rozczarowanie śmiechem, kt�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Cztery siostry

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza-Stołeczna Nr 62

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

14.03.1998

Realizacje repertuarowe