Recenzje nie są właściwą okazją do zwierzeń natury osobistej. Powinny być, choć z zasady nie bywają, obiektywne, taktowne, bezstronne, fachowe. Takie recenzje, jeżeli nawet zdarzą się od czasu do czasu, są piekielnie nudne i nikt ich nie czyta. Nawet zainteresowani. Z własnej, skromnej praktyki wiem, że czytelnicy zwracają uwagę tylko na recenzje złośliwe i brutalnie krytyczne. Ostro, nieoczekiwanie od góry do dołu zjeżdżające, co i kogo się da. To też najbardziej lubią aktorzy. Oczywiście, nie osadzeni w recenzowanej sztuce. By więc oczekiwaniom Czytelników wyjść naprzeciw oraz by zadowolić również aktorów (nawet grających w sztuce, o której będzie dalej, zmuszony jestem na wstępie dokonać następującego oświadczenia: ja, niżej podpisany stwierdzam, że nie lubię sztuk Tennessee Williamsa. Ani "Szklanej menażerii", ani "Tramwaju zwanego pożądaniem", ani "Słodkiego ptaka młodości", ani "Orfeusza w wężowej skórze", ani "Lata i dymu",
Tytuł oryginalny
Marcowa kotka
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie