EN

18.02.1991 Wersja do druku

Na granicy jawy i snu

Trzygodzinne przedstawienia "Ślubu" Witolda Gombrowi­cza w reżyserii Wojciecha {#os#463}Szulczyńskiego{/#} (premiera 16 bm. w Teatrze Rozmaitości) nie nuży. Dzięki plastyczności i płynności obrazu, sprawnej reżyserii scen zbiorowych, trafnemu wydobyciu muzycz­ności Gombrowiczowskiego tekstu. A także dzięki dobrym, wiodącym rolom - Henryka (Cezary {#os#439}Nowak{/#}) i zwłaszcza Ojca-Króla (Roman {#os#289}Wilhelmi{/#}), który najbardziej umiejętnie spośród zespołu porusza się w sztucznym świe­cie na granicy jawy i snu. "Bomba nie jest po to, aby wybuchała na peryferiach'' - pisał w 1957 roku Witold Gombrowicz, nie zgadzając się na światową prapremierę "Ślubu" w kieleckim teatrze Ireny i Tadeusza Byrskich. Obawiał się dla tego "ekscen­trycznego" dramatu prowin­cjonalnych sił i środków, bra­ku już nawet nie gwiazd, ale wyrównanego ansamblu. Swo­ją bombę chciał podłożyć w centrum życia artystycznego Polski. Nie tam, gdzie nigdy huku nie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Na granicy jawy i snu

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy

Autor:

Joanna Stempień

Data:

18.02.1991

Realizacje repertuarowe