EN

8.12.2009 Wersja do druku

Skazana na nagrodę

Od kilku tygodni dostaję dotkliwe internetówki w stylu: "A Pani oczywiście odbiera Cybulskiego? Nie idzie Pani za przykładem Andrzeja Seweryna? Nie ma się odwagi, żeby odmówić?" - pisze Joanna Szczepkowska w felietonie w Wysokich Obcasach.

Odpowiadam hurtem. Na moich półkach stoją najprzeróżniejsze statuetki, dzbany i kryształy. Większość dostałam w głębokiej komunie, ale już pierwsza dala mi w kość. Otóż nagroda za debiut filmowy w "Con amore" - rok 1977 - to był mosiężny pomniczek, z którym wsiadłam do autobusu. W potwornym ścisku głowa statuetki dostała się komuś między żebra, a potem spadła mu na nogę. łamiąc środkowy paliczek stopy, i tak po raz pierwszy z powodu nagrody znalazłam się w komendzie. Druga "sprawa", która wytoczono mi w wyniku uznania, była już poważniejsza. Otóż w 1978 roku miałam nieszczęście dostać Nagrodę Festiwalu Polskich Filmów i Widowisk Telewizyjnych. Szefem telewizji był wtedy Maciej Szczepański - w roku 1981 postawiony przed sądem i skazany na osiem lat więzienia za nadużycia Tak oto w trakcie procesu zostałam wezwana na Rakowiecką (lampa, stół itd. Jako trochę podejrzana. Oświadczono mi, że w mojej rubryce wpisane zostało jeszcze

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Skazana na nagrodę

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 285 - dodatek Wysokie Obcasy/05.12

Autor:

Joanna Szczepkowska

Data:

08.12.2009