Akcja "Hanemanna" Stefana Chwina, przeniesionego na scenę teatru Wybrzeże przez Izabellę Cywińską, dzieje się w Gdańsku tuż po wojnie. Chwin opowiada o tamtych czasach z czułością, odtwarzając najdrobniejsze szczegóły, jakby chciał ocalić wizerunek minionego świata zgodnego z przeżyciami ludzi, a nie podręcznikami historii. To działanie szlachetne, ale daremne. Po 1989 r. odsłoniła się głęboka wyrwa w świadomości polskiej, jaką uczyniło pięćdziesiąt lat niewoli. Wyszły z niej upiory powszechnego kłamstwa i nacjonalizmu, tradycji, która została zamrożona, a teraz rozkłada się zatruwając nasze życie trupim jadem. Na początku spektaklu na scenie pojawiają się ludzie z walizkami i tobołkami - wygnańcy i tułacze: Niemcy, którzy muszą opuścić swój Heimat, powstańcy warszawscy, którzy uszli ze zburzonego miasta, Ukrainka Hanka. Tytułowy Hanemann (Mirosław Baka), niemiecki inteligent, pozostał w Gdańsku, ale też czuje się wykorzeniony
Źródło:
Materiał nadesłany
Wprost nr 6