"Mała apokalipsa" w reż. Lecha Raczaka w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Pierwszy raz "Małą apokalipsę" Tadeusza Konwickiego czytałem w czasach, kiedy rozgrywa się akcja powieści. Czułem się wtedy, jakbym uczestniczył w wydarzeniach, w których biorą udział jej bohaterowie. To wszystko albo zdarzało się naprawdę, albo mogło się zdarzyć. Nawet największy absurd wydawał się jak najbardziej prawdopodobny i możliwy. Lech Raczak w swojej adaptacji pozostaje niewolniczo wiemy Konwickiemu. On (Wojciech Kalinowski) przyjmuje rolę zaplanowaną przez kolegów z opozycji. Spali się wieczorem przed Salą Kongresową, kiedy będą z niej wychodzić uczestnicy zjazdu PZPR. On jest pisarzem, który wycofał się z pisania kilka lat wcześniej , ponieważ stracił poczucie sensu tego zajęcia. Pisze co najwyżej w swojej głowie. Ale dla środowiska, dla społeczeństwa jest ciągle kimś ważnym, z którego postawą należy i wypada się liczyć. Zanim jednak dojdzie do aktu samospalenia On odbędzie wędrówkę po mieście niczym po kręgach dan