EN

26.01.2005 Wersja do druku

Poważna sprawa - kabaret

Czytelnicy "Dziennika Polskiego" być może pamiętają moje rozsierdzenie sprzed roku, w jakie wprawił mnie spektakl w Starym Teatrze dla uczczenia stulecia krakowskich kabaretów. Bodaj nigdy w życiu nie opuszczałem teatru w stanie takiej irytacji. Roku trzeba było, by ów potworek zniknął. Ale lepiej późno niż wcale. Bo i nieczęsto zdarza się, by dyrektor zdejmował spektakl zaraz po premierze - zwłaszcza, jak sam reżyserował - pisze Wacław Krupiński o poprawionym przedstawieniu w Starym Teatrze.

Zatem opisałem, com zobaczył - ...chwilami prymitywne, prostackie, że elegancko użyję eufemizmów, skecze i "numery", jakie znamy z najgorszych programów telewizyjnych czy też z uwłaczających dobremu smakowi występów estradowych szmirusów. Estetycznych analfabetów. Broniła się wówczas naprawdę, odstając poziomem żartu i jego delikatnością, jedynie część przywołująca tradycję Piwnicy pod Baranami. Część przygotowana przez Krzysztofa Maternę, a zatem twórcę, który w porównaniu z reżyserami pozostałych dwóch fragmentów wieczoru - Stanisławem Tymem (Zielony Balonik) i Mikołajem Grabowskim (Jama Michalika) - miał najmniejsze teatralne obycie, a kojarzył się właśnie z rozrywką telewizyjną, z estradą. To jednak piwniczna część broniła resztek honoru narodowej sceny, uwypuklając zarazem haniebny charakter reszty. Roku .trzeba było, by ów potworek zniknął. Ale lepiej późno niż wcale. Bo i nieczęsto zdarza się, by dyrektor zdejm

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Poważna sprawa - kabaret

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 18/22.01.05

Autor:

Wacław Krupiński

Data:

26.01.2005