EN

18.01.2000 Wersja do druku

Sztuka na wyrost

Jeszcze na długo przed premierą, nim Janusz Głowacki ukończył swoją sztukę, utworzyła się wokół niej pewna aura tajemniczości, swoista legenda. Oczywiście głównym sprawcą owej legendy były media. Toteż zainteresowanie premierą "Czwartej siostry" przerosło wszelkie oczekiwanie. Trudno o lepszą reklamę dla przedstawienia. Rzecz okazała się jednak "na wyrost".

Sam pomysł, by akcję sztuki osadzić we współczesnej Moskwie, a jej głównymi bohaterkami uczynić postaci, które w jakiejś mierze mają być kontynuatorkami czy tylko odniesieniem do trzech sióstr Protozorow z dramatu Czechowa, a przy tym zachować przy życiu ich ojca (jak pamiętamy u Czechowa ojciec rodzeństwa nie żyje), no i w miejsce czwartego z rodzeństwa Protozorowych, Andrzeja, wprowadzić chłopca do posług udającego przez chwilę prostytutkę Sonię, czyli tytułową czwartą siostrę - wydaje się być interesujący. Szkoda tylko, że zawiodła jego realizacja. Janusz Głowacki do swojej sztuki, niczym do kosza na śmieci nawrzucał rozmaitości tematów, mini- i maksiwątków, sytuacji, aluzji, nie dbając o ich posegregowanie i wyważenie proporcji. Wszystko to okrasił obscenami i wulgarnym słownictwem, nie znajdującym tu zresztą żadnego uzasadnienia artystycznego. Władysław Kowalski, reżyser spektaklu, a zarazem doskonały odtwórca roli generała,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sztuka na wyrost

Źródło:

Materiał nadesłany

Nasz Dziennik nr 14

Autor:

Temida Stankiewicz-Podhorecka

Data:

18.01.2000

Realizacje repertuarowe