EN

23.05.1987 Wersja do druku

W gąszczu trzcin i dosłowności

Kiedy Iwan Wojnicki mówi, że idzie burza i że się błyska, przez dobrych kilka minut na scenie naprawdę widać błyskawice i słychać grzmoty. Gdy zza kulis dolatuje stukot końskich kopyt, służący za moment oznajmia, że właśnie zajechały konie. Jeśli - według didaskalii - Tielegin powinien grać na gitarze, będzie grał, Maryna będzie wołać na kurczęta. Itd. Itp. Gorzowskie przedstawienie "Wujaszka Wani", które oglądałam w półtora miesiąca po premierze, jest bardzo wierne Czechowowi. Można odnieść wrażenie, że reżyser nie rozstawał się ani na chwilę z egzemplarzem sztuki, najbardziej ze wszystkiego obawiając się jakiegokolwiek odstępstwa od pierwowzoru, zapominając przy tym. że chodzi o przełożenie go na język sceny. Teatr rządzi się nieco innymi prawami od literatury, także dramatycznej. Skoro najważniejszym wyróżnikiem tej dziedziny sztuki jest umowność, czy jest sens łamać ją ilustracyjną, ciężką dosłownością? Czasami

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

W gąszczu trzcin i dosłowności

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Lubuska nr 119

Autor:

Danuta Piekarska

Data:

23.05.1987

Realizacje repertuarowe