"Borys Godunow" w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Arlena Sokalska w Polsce Metropolii Warszawskiej.
Czarny skórzany fotel, biurko przypominające stół telewizyjny, a za nim dziecko - carewicz. I okrutna zbrodnia dla zdobycia władzy. Tak zaczyna się "Borys Godunow" w reżyserii Mariusza Trelińskiego, który po kilkuletniej przerwie wraca do Opery Narodowej. Wraca operą trudną muzycznie, którą wcześniej, podczas swojego wygnania z Warszawy, wystawiał na Litwie. Treliński podczas nieobecności w stolicy poszedł inną drogą niż ta, którą znamy z "Mada-me Butterfly" czy "Oniegina". Zrezygnował z niesamowitej plastyczności obrazu na rzecz scenicznej ascezy. Odszedł od kostiumów, które usadawiały jego opery w czasie "nigdy i teraz". Entourage jest współczesny, a historia zdobycia władzy i upadku tyrana odbywa się nie w komnatach cara, ale na oczach wszystkich, w studiu telewizyjnym. Treliński jest na początku nowej drogi, intensywnie eksperymentuje, porzucając już całkowicie operowe koturny na rzecz realizmu. Szuka przede wszystkim realizmu psychologicznego