"Hamlet"? Cóż tu Wajda porobił! W tytułowej roli obsadził aktorkę. Widzów usadowił na scenie. Aktorom kazał najpierw grać tyłem, w kierunku pustej widowni, a potem właściwą akcję umieścił w garderobie, prawie na kolanach siedzących w pierwszym rzędzie recenzentów. Do tego większość postaci jest ubrana w piękne renesansowe stroje, ale aktorzy z wędrownej trupy mają ubrania współczesne. Na końcu, wykonawczyni głównej roli ucieka, a Fartynbras, który przyszedł w płaszczu i kapeluszu, przebiera się w kostium i dopiero on - "naprawdę" - zaczyna grać tę role. Spektakl kończy się tak samo, jak się rozpoczął - drugą sceną z tragedii Szekspira. Przedstawienia nie było. Było tylko marzenie o zagraniu "Hamleta". Wajda bezlitośnie "obszedł się" z tekstem? Wprost przeciwnie. Zrobił przedstawienie o próbie zagrania tej wciąż największej ze wszystkich sztuki. Pokazał, że do "Hamleta" można się tylko "zabierać", ale w
Tytuł oryginalny
Dwa teatry Wajdy (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita