Oglądałam go dwukrotnie. Raz na początku grudnia, w kilka dni po premierze, drugi raz w połowie marca. Za pierwszym razem ten "Hamlet" był dla mnie wielkim przeżyciem. Też w nim było ognia i w jakim napięciu widownia go odbierała! A teraz spektakl nadal świetny, ale magia prysła. Czemu? I czy w samym teatrze, czy w atmosferze widowni? I tu, i tam? Nie jestem w stanie tego dokładnie wyjaśnić, potrafię jedynie wskazać parę zmian teatralnych, różnice interpretacji tekstu, szczegóły, niewiele więcej. Jak opisać stan ducha publiczności, która teraz przychodzi do teatru? Zacznijmy od samego Hamleta. Wajda zaskoczył wszystkich: obsadził w roli Hamleta Jerzego Stuhra. Wydawało się, że nic z tego nie będzie. Stuhr kojarzy się nam z hochsztaplerem "Wodzirejem" z filmu Feliksa Falka i z podobnymi cwaniakami. Tymczasem ten Hamlet okazał się znakomity. Ludzki, pełen ciepła, od pierwszej chwili wzbudza zaufanie. Hamlet Stuhra bardzo wyraźnie zmienia się wraz
Tytuł oryginalny
"Hamlet" Andrzeja Wajdy
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 10