Obejrzałem premierowy spektakl "Z życia dżdżownic" współczesnego szwedzkiego pisarza P.O. Enquista, autora m. in. znanej sztuki o Strindbergu "Noc trybad". Rzecz prezentowana przez Scenę na Piętrze jest dramatycznie dosyć wątła, a przez to monotonna. Główne postaci perorują, wywlekając na wierzch swoje obsesje i kompleksy, chociaż ów ekshibicjonizm wewnętrzny posiada kiepską motywację psychologiczną.
O co właściwie chodzi autorowi? Czy chce odmitologizować - Christiana Andersena, sprowadzić go z piedestału, ukazać prawdziwą postać autora? Odkryć jakby korzenie jego twórczości? Czy jednak poznanie tych uwarunkowań i przyjęcie ich za pewnik, zmienia choćby na jotę kwalifikacje tejże twórczości? Czy rzeczywiście prawda o Andersenie jest tu taka odkrywcza? Czy już młody czytelnik dowiaduje się, we wstępie do jego baśni wydanych przez Naszą Księgarnię, prawdy, o istotnie pokiereszowanej biografii pisarza i jego kruchej strukturze psychicznej, na której niezatarte piętno wycisnęły warunki, w jakich dojrzewał? Jest jednak w tej sztuce pewna nowość w spojrzeniu na osobę Andersena. Wydawałoby siię bowiem na pozór, te jego biografia mogłaby stać się budującym przykładem przezwyciężania wszystkich możliwych barier i trudności, przykładem heroicznego wręczmoru, samozaparcia i wewnętrznej siły. Że jego baśnie, które uczyniły go sławnym w