PO pięknych inscenizacjach "Kordiana" i "Norwida" po wystawieniu "Pana Tadeusza" w telewizji, któż bardziej predestynowany był do zaprezentowania na Scenie Narodowej "Beniowskiego", niż Adam {#os#835}Hanuszkiewicz{/#}? Wykazał on już, że rozumie i czuje znakomicie romantyczną poezję, że umie transponować jej język literacki na język sceny nadać jej kształt teatralny, równie sugestywny pod względem emocjonalnym co jasny i przekonujący w swej warstwie intelektualnej. Toteż oczekiwaliśmy przedstawienia "Beniowskiego" z niecierpliwością i nadzieją. Pierwsza cześć spektaklu jest urzekająca. Z całą siłą przemówiły ze sceny cudowne strofy "Beniowskiego" jego żarliwość i zjadliwa ironia. Mogliśmy rozkoszować się niepowtarzalnym wdziękiem liryki Słowackiego i chłonąć jego głęboką mądrość jego bezbłędną ocenę naszych dziejów odczuwać dalekowzroczność krytyki naszych wad narodowych. Jest w tej części przedstawieni
Tytuł oryginalny
Dwa razy "Beniowski"
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu Nr 88