Trudno dziś pisać cokolwiek o życiu kulturalnym stolicy, nie zaczynając od "Balladyny" u {#os#835}Hanuszkiewicza{/#}. To wydarzenie, które opisano już mniej lub bardziej dokładnie w dziesiątku czasopism (także w P. 1511), a które przecież niezmiennie intryguje i pobudza do niekończących się dyskusji. Dyskusje zresztą dotyczą raczej szczegółów, bo na ogół wszyscy zgadzają się, że eksperyment jest nad wyraz udany! Tylko - czy eksperyment? Czy komiksowe potraktowanie dzieła znanego od lat szkolnych niemal na pamięć: ustrojenie go w biały smoking Kirkora, cepeliowskie stroje Balladyny i Aliny, kostium Barbarelli dla Goplany, osadzenie go na trzech Hondach i zaanonsowanie malinowym neonem istotnie - było eksperymentem? Nie wydaje się. Hanuszkiewicz za wiele już przedstawił "eksperymentalnych" odczytań Słowackiego, Norwida czy Krasińskiego, aby nie uznać ich za jedną, przemyślaną do końca i konsekwentną drogę przyswajania dz
Tytuł oryginalny
Motorami po malinach, czyli sensacja na scenie (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój Nr 1513