"Miłość do trzech pomarańczy" w reż. Pawła Aignera w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora im. A. Smolki. Pisze Małgorzata Kroczyńska w Nowej Trybunie Opolskiej.
"Miłość do trzech pomarańczy", odkurzona XVIII-wieczna baśń, choć stawia odwieczne pytania o dobro i zło, nie poucza, tylko bawi. Do łez. Paweł Aigner, reżyser "Miłości do trzech pomarańczy" w opolskich "lalkach" przypomina, że teatr ma swoje korzenie w sztuce ludowej. Przed wiekami trupy teatralne objeżdżały miasta i dawały przedstawienia wszędzie tam, gdzie zbierał się tłum. Dziś teatr to budynek, instytucja, ale podwaliny wciąż są te same. Teatr to magia, ułuda, zmyślenie, fatamorgana, zabawa i oszustwo. Paweł Aigner nie chce oszukiwać, dlatego w jego przedstawieniu nie ma kulis. Obsługa sceny nie kryje się za kurtyną, w pełnym świetle wnosi drabinę, na którą za moment wejdzie aktor. Jesteśmy świadkami popisów trupy teatralnej na gościnnych występach. Z tradycji włoskiej komedii ludowej czerpał Carlo Gozzi, autor "Miłości do trzech pomarańczy'! Wykorzystał w niej starą ludową baśń o rozterkach poczciwego króla Kara Zmartwień