Przeczytałem ciekawą książkę. Została w niej zawarta synteza osobowości niezwykłego artysty, wybitnego reżysera, odważnego komentatora naszych czasów - poprzez twórczość filmową, publicystykę, działalność polityczną, częste wystąpienia publiczne, zwłaszcza w sprawach Śląska. Jest to opowieść o Kazimierzu Kutzu, napisana przez Aleksandrę Klich, która powinna pisać biografię za biografią, bo naprawdę to potrafi. Lecz gdzie znaleźć równie nietuzinkowego bohatera? - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
"Cały ten Kutz" - tak brzmi tytuł - to historia chłopca z szopienickiego familoka, który w polskiej rzeczywistości zdobył sobie zadziwiający i powszechny posłuch swą twórczością filmową, niestrudzonym regionalnym patriotyzmem, a przede wszystkim - wyrazistymi poglądami. Oto ich próbka: "Mam 70 lat. Choć dupa przyciężkawa, to we łbie ciągle pstro i ciągle mnie korci, aby coś zburzyć i coś naprawić (...). Koniec z tą naszą śląską dupowatością!"; "Najbardziej okrzesany ze wszystkich" (o Balcerowiczu); "Jest czymś w rodzaju arcybiskupa w cywilu" (o Zanussim); "Geniusz od wysysania cudzych miodów" (o Wajdzie); "Kaczyński jest rodzajem aktorskiej samosiejki, a nie mężem stanu" (o Jarosławie); "Gdy już mogą zrealizować, co zamierzyli, niszczą projekt, bo tak naprawdę oni mają tylko ambicje, żadnego talentu (o braciach); "Pani Barbaro, jest pani ofiarą kamiennych serc" (na pogrzebie Barbary Blidy); "Byłem kiedyś w towarzystwie Konwickiego, Dygata