Wystrój sceny zdaje się zapowiadać raczej amerykański musical niż przedstawienie najpoważniejszego dramatu Szekspira. Draperia z czarnej połyskliwej folii i sznury migających dyskotekowo od czasu do czasu kolorowych żarówek wprowadzają w klimat współcześnie nam panującej - a kontrastowej dla jakiegokolwiek stylu - tandety. Bo przeciwko prymitywizmowi i tandecie właśnie, wdzierającym się wszelkimi dostępnymi i niedostępnymi szczelinami w nasz świat, "Hamletem" zdają się protestować twórcy bielskiego przedstawienia. Jego bohaterowie zachowują się jak ludzie żyjący wokół nas, a więc w świecie, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie każdego można zabić, gdzie każdy może rządzić - w świecie łatwych i błyskotliwych karier, w świecie gwałtu i przemocy. A więc zgodnie z teorią Jana Kotta - "Hamlet" współczesny? Tytułowy bohater to trochę zagubiony, a trochę w stosunku do tego świata zdystansowany intelektualista. Obserwuje świat z boku
Tytuł oryginalny
Hamlet zmartwychwstały
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości Kulturalne Nr 29