EN

26.08.2009 Wersja do druku

I po Brzozie. I po Teatrze Nowym

Być może najbardziej przerażającą sprawą w tragedii Nowego jest zrównanie w postawie prezydenta statusu "teatr miejski" z myśleniem "teatr mój". To zresztą charakterystyczne dla Jerzego Kropiwnickiego, że traktuje miasto jak prywatny folwark - pisze Dariusz Pawłowski w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Nie udało się. Wydawało się, że na zgliszczach, które zostały po Teatrze Nowym w Łodzi, coś zostanie zbudowane. Tymczasem, jak w piosence nieocenionego Wojciecha Młynarskiego, przyszedł walec i wyrównał. Można budować parkingi... Emocjonujący początek. Mam jeszcze świeżo w pamięci emocje, które towarzyszyły pierwszej premierze Teatru Nowego pod dyrekcją artystyczną Zbigniewa Brzozy. Jeszcze zanim zobaczyliśmy "Brygadę szlifierza Karhana" [na zdjęciu] w reżyserii Remigiusza Brzyka, było dużo wątpliwości (sam je miałem) - taki produkcyjniak, żaden tekst, dzisiaj, po co? Tymczasem stała się rzecz niezwykła. Za pomocą tej sztuczki, który była tylko pretekstem, i tego, co do niej dodano, w czysty sposób nawiązano do Dejmkowskiej tradycji łódzkiego teatru, a przede wszystkim do nowego początku. Tak jak w 1949 roku grupa artystów przyniosła tu swoją energię, wierząc, że tworzą coś nowego, tak w roku 2008 w wymęczonych artystów Teatru Nowe

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

I po Brzozie. I po Teatrze Nowym

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Łódzki nr 196/22-23.08.

Autor:

Dariusz Pawłowski

Data:

26.08.2009

Wątki tematyczne