EN

21.08.2009 Wersja do druku

Pieszo bez Mrożka

Spektakl wygląda jak dziecko twórcy, który się boi, co o nim powiedzą, jak on powie o jedno słowo za wiele - o "Pieszo" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku pisze Anna Bielecka-Mateja z Nowej Siły Krytycznej.

Na "Pieszo" Anny Augustynowicz gdańska publiczność czekała długo i z zaciekawieniem. Nieczęsta obecność znaczących reżyserskich nazwisk w Trójmieście musi nieść za sobą dużo emocji. Może to nauczka na przyszłość, by umieć poskromić swoje oczekiwania - znów za wysokie. Zaczyna się tajemniczo. Ciemna obrotowa scena, na której leży kamień-pocisk zatacza koło. Krąg zatoczy też historia. Jej uosobieniem zdaje się być Chochoł. Biała, wypudrowana twarz czyni z niego postać z przeszłości. Powraca jak mara, złudzenia, klisza pamięci wywiedziona prosto z bronowickiej chaty. Nie wprawi gości w marazm, bo ze skrzypiec "został mu się jeno ". W gruncie rzeczy grać nie musi, bo wśród obecnych słuchaczy nie ma nikogo, kto by i bez tego w niemocy pogrążony nie był. Tyle że Wyspiańskiemu chodziło o zmarnowaną szansę, a Mrożek podaje swoim bohaterom wolność na złotej tacy. Dlatego ta historia, którą opowiada Augustynowicz, zatacza ko�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Anna Bielecka-Mateja

Data:

21.08.2009

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe