O przedstawieniu "Tama" Conora McPhersona piszemy późno. Jednak tym razem ta zwłoka - od polskiej prapremiery utworu minął już miesiąc - ma też pozytywne skutki. Dziś jeszcze wyraźniej widać, że skromny i szlachetny spektakl Agnieszki {#os#7317}Lipiec-Wróblewskiej{/#} jest jednym z największych wydarzeń obecnego sezonu. Na małej scenie Teatru Studio jest jak w prowincjonalnym pubie. Z beczki leje się prawdziwe piwo. Właściciel i barman Brendan (Redbad {#os#13047}Klynstra{/#}) mokrą szmatą wyciera podłogę. Woda kapie na buty widzów, w tym teatrze aktorzy są na wyciągnięcie ręki. Z bliska obserwujemy ich twarze, nerwowe ruchy, gdy zacina się zapalniczka albo pęka kufel. Piją piwo, palą papierosy i wciąż gadają. O wszystkim i o niczym. U McPhersona nie ma wielkich słów, nie ma patosu. Są ludzie z krwi i kości - mali, śmieszni, kłótliwi, a przecież w głębi duszy jakże czuli. Po kwadransie wydaje się, że ich d
Tytuł oryginalny
Każdy ma swoją opowieść
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Nr 303