EN

2.11.1996 Wersja do druku

"Markiz von Keith"

Nie dziwi zainteresowanie teatru findesieclowym repertuarem - wszak i prapradziadowie, tak jak my, przeżywali brutalne metamorfozy obyczajowe. Frank Wedekind, skandalista i prowokator, pierwszy ostrzelał filistrów, ładując działa tematami takimi jak prostytucja, promiskuityzm, złodziejstwo, zbrodnicze instynkty, lesbijstwo i sadyzm. Nie lubię czytać ani oglądać jego ekspresjonistycznych sztuk, bowiem w sztuczności i melodramatyzmie (mimo ewidentnej brutalizacji języka) przekracza granice tego, co uważam za literacki i psychologiczny kicz. Niemniej jednak oddać mu trzeba prekursorskie zasługi i przyznać, że pisał ostro - i o forsie, i o seksie. Co tymczasem czyni Krzysztof Babicki z prapremierą napisanego w 1901 r. "Markiza von Keith"? Robi z tej sztuki (pr. I TVP) wyszlifowany salonowy bibelot, który owszem, daje się obejrzeć, ale z pewnym trudem. Jak to w naszym Salonie Muz, którym jest zdobna w marmury i glazury Telewizja SA. Ani krach monachijskiego oscyla

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Markiz von Keith"

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 44

Autor:

Hanna Baltyn

Data:

02.11.1996

Realizacje repertuarowe