Premiera godna sztuki. W loży prof. Suchodolski. Na widowni znani pisarze, reżyserzy, postacie z pierwszych stron kolorowych tygodników (wśród nich odzyskany dla polskiego teatru Daniel Olbrychski), piękne kobiety w różnym wieku i spora grupka młodzieży. Pewnie wszyscy dorośli obecni na premierze widzieli "Śluby" już kilka razy w życiu. A jednak za każdym nowym wystawieniem potrafi ta komedia budzić zaciekawienie i wesołość. Patrząc na to, co dzieje się na scenie, trudno nie zadumać się nad mądrością uwagi Boya: Fredro nie potrzebował drzeć szat nad Polską, bo on sam był Polską... Jest kwestią jego niepowtarzalnego talentu, że ogląda się z sympatią, ba, z rozrzewnieniem galerię postaci, w gruncie rzeczy dość podejrzanych. I wszystko im się wybacza, ze wszystkiego rozgrzesza. Spektakl Andrzeja Łapickiego jest bardzo aktorski, pozwalający wykonawcom ujawniać swe atuty. Nie przeszkadza im w tym ani stylowa - nie wypychająca się na plan pierwszy
Tytuł oryginalny
Po
Źródło:
Materiał nadesłany
Szpilki nr 4
Data:
24.01.1985