W końcu przedłużonego sezonu (5 lipca) odbyło się długo oczekiwane oraz bardzo długo rodzące się, przedstawienie premierowe "Fausta" w reż. Jerzego Jarockiego. Jeszcze w przededniu premiery nie bardzo było wiadomo, czy się ono odbędzie.
Tak jak Goethe przez pięćdziesiąt lat pisał swe sławne dzieło, nie będąc do końca pewnym swych wysiłków, tak samo Jarocki do ostatniego dnia "nie wiedział" jaki będzie jego "Faust". Wreszcie na początku lipca narodzili się Małgorzata, Mistrz i Mefisto. Bohater Goethego przeżywa udręki potępiając oficjalnie naukę, nie dającą mu klucza do poznania świata, odrzuca poznanie intelektualne oraz zaczyna wierzyć, że poznać może jedynie poprzez przeżycie i doświadczenie. Faust mówi, że nigdy nie da się upoić ziemskim szczęściem i na tym opiera swój układ z diabłem. Poprzez to zdobywa młodość i miłość Małgorzaty. Podobnie wydaje się postępować z "Faustem" Jarocki. Tworzy go w trudzie i mozole, wie i jednocześnie nie wie, co z tego wyniknie. Z góry jednak zakłada, że nie podda się scenicznemu diabłu, nawet najbardziej wyrachowanemu i cynicznemu. Zazdrośnie strzeże swej duchowej autonomii twórcy i prawa do własnej kreacji, i wolności tw