Po ostatnich doświadczeniach z "Dziadami" miałem wrażenie, że droga tego dramatu do współczesności została definitywnie zamknięta. Opolskie przedstawienie jest dowodem, że tak się nie stało.
Adam Sroka w swojej inscenizacji poszedł za wątkiem osobistym "Dziadów", rezygnując z historii i martyrologii. Przedstawienie oparł na tekście młodzieńczych "Dziadów" wileńsko-kowieńskich, z III części zostały tylko sceny więzienne z improwizacją. Przed Adamem Sroką wielu reżyserów interpretowało "Dziady" jako historię osobistą. Ale w tym przedstawieniu po raz pierwszy "Dziady" przemawiają jako głos pokolenia, które dorasta w świecie skompromitowanych wartości. Pokolenia lat 90., które w tytule reżyser nazywa "młodymi czarodziejami". Konrad, którego gra młody aktor Sławomir Federowicz, wygląda, jakby na scenę trafił z ulicy. Musiał zmylić portierów, bo normalnie nikt by go nie wpuścił do teatru. Z ogoloną głową, w palcie kupionym na ciuchach, pomarańczowych spodniach i glanach nie wygląda na bywalca instytucji szerzących kulturę. Gdy w rozmowie z Księdzem wyciąga nagle z kieszeni nóż sprężynowy, żeby się zranić, ostatnie złudze