EN

14.02.1998 Wersja do druku

Naprzód, młodzi czarodzieje

Jak grać dziś klasykę narodową? Z szacunkiem należnym pomnikom czyż obrazoburczą odwagą przynależną młodości? Po co ją grać? Po to, by stawiać odwieczne pytania, które niosła tragiczna polska historia, czy po to, by stawiać pytania nowe, bliskie wrażliwości współczesnych widzów? Jak ją przedstawiać? W stylizowanych na Grottgera obrazach, jak to uczynił Jan Englert w emitowanych przed paroma tygodniami telewizyjnych "Dziadach", czy na pustej scenie, pod wyzywająco zmienionym tytułem "Dziady albo młodzi czarodzieje", jak to uczynił w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu młody reżyser Adam Sroka?

W opolskim spektaklu grubą kreską reżyserskiego ołówka odkreślono całą przeszłość. Odkreślono i odjęto. Nie ma w tym spektaklu strof, które były przez pokolenia źródłem wzruszeń rodaków. Nie mówi się, że "już mija wiek, jak z Moskwy w Polskę nasyłają samych łajdaków stek", znikł bal u Senatora, wraz z samym Senatorem i policyjną świtą. Nie ma salonu warszawskiego i nie słyszymy zaklęcia "nasz naród jak lawa..." Nie ma męczeństwa Rollisona i wstrząsającej rozpaczy jego matki. Nie ma relacji o prześladowaniu niewinnych przez obcych siepaczy, a nawet esencja Konradowego bluźnierstwa - zagłuszona jest jakąś dziwną świstawką. Są za to owi "niewinni, młodzi czarodzieje" z rzadko przypominanych strof I Części dzieła. Podobni do rówieśników z każdej epoki: witalni, zadziorni, bezczelni, pod maską hałaśliwych wygłupów spragnieni uczuć, wrażliwi. Stojący na starcie mistycznej podróży w inicjację. W dorosłość. Pierwsze minuty

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Naprzód, młodzi czarodzieje

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

14.02.1998

Realizacje repertuarowe