EN

11.02.1973 Wersja do druku

Wielkie i małe sceny

Stare dworzyszcze ze zwęglonych desek. Przy otwarciu wrót czerń drzewa rozbłyska od wewnątrz tu i ówdzie refleksem obronnie przybitych płatów blachy. Surowość, prostota, konkret materii. Atmosfera odległych, prymitywnych czasów, nasyconych grozą, wojną, ostrością obyczaju, autentycznością okrutnych działań. Można to odczytać jeszcze dalej: również jako metaforę wypalonych namiętności, klęski człowieka łamiącego naturalne prawo moralne. Po scenie wieje żywioł, który niszczy. Scenografia Mariana Kołodzieja sugeruje to bardzo prosto i zwyczajnie; jest znakomita. Wyraźnie zgrana z koncepcją reżysera, który prowadzi całość wartko, oszczędnie, skracając do minimum zbędną dekoracyjność niektórych scen, np.: wystąpienia królewskiego orszaku, uczta u Makbeta, starcia bitewne. Jest to wyraźny bieg do celu. W przenośni, a często dosłownie. Wartkiemu tokowi akcji sekunduje styl gry, szczególnie Makbeta (Wojciech Pszoniak). Podniecony, rozgor�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wielkie i małe sceny

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny nr 6

Autor:

Zofia Jasińska

Data:

11.02.1973

Realizacje repertuarowe