EN

5.01.2005 Wersja do druku

Wspomnienie. Jerzy Karaszkiewicz

Jurek się chyba z nami wszystkimi nudził. Inteligentny, za błyskotliwy, za złośliwy, za oczytany. Nie wszyscy mogli go zrozumieć. Zresztą tego nie chciał - JERZEGO KARASZKIEWICZA wspomina Anna Semkowicz.

Choć urodzony na Żoliborzu (jako ośmiolatek czytał książki rannym żołnierzom podczas Powstania Warszawskiego), kpił z tak zwanej Warszawki - tej snobistycznej i próżnej. Tylko niewielu okazywał swoje uznanie. Kochał matkę i żonę Elę. Zmienny w nastrojach podobnie jak nierówny w swoim aktorstwie. Ale wiedział o tym. Wracał nieustannie do roli Murphiego w "Locie nad kukułczym gniazdem". Czekał na pochwały, ale ich nie znosił. Podobnie jak swoich imienin. Wyśmiewał życzenia, w które jakoś nie wierzył. A potem wieczorem pozwalał nam siedzieć bez niego i tylko pokrzykiwał z kuchni, sprzed telewizora: "Co za cham ten solenizant". Nie wszyscy wytrzymywali takie próby przyjaźni. Nic sobie z tego nie robił. Zagłębiał się w swój świat - czytania. Codziennie gazeta od deski do deski i książki. A nad tym wszystkim unosił się kult Jerzego Szaniawskiego. I właściwie był jednym z przyjaciół profesora Tutki, bo do końca życia nie n

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wspomnienie. Jerzy Karaszkiewicz

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 2/04.01.2005

Autor:

Anna Semkowicz

Data:

05.01.2005