EN

30.03.1973 Wersja do druku

Ani dwugłowe cielę, ani metafizyka

Mieszkałem w Zakopanem, w róż­nych sezonach, przy ul. Witkiewicza (ojca), niedaleko od will, w których mieszkał Witkiewicz - syn. Znaliśmy się tyle co nic, ale pozostało mi pa­rę portretów z jego "firmy". Witkace­go zaliczali zakopiańcy do miejsco­wych "świrków" jak dentystę-eugenika Mischkego albo jak meteorologa Fedorowicza, zwanego "wiatrem hal­nym", albo jak Angielkę-malarkę, wrośniętą w Podhale, "panią miss Kuper" (jak ją nazywała Helena Roj-Rytardowa, najpiękniejsza góralka, ja­ką w życiu widziałem). Pisarstwo Wit­kacego to jednak była awangarda. A więc droga w przyszłość. Parodio­waliśmy Witkacego w "Bujdałach lite­rackich" (utworek pt. Turkiestan Jeżymord)... a z wypiekami na twarzy czytałem jego powieści. Wbrew Wit­kacemu - one były przed wojną ważniejsze niż jego teatr. Bo teatr Witkacego to była amatorszczyzna (z "wiatrem halnym" i panią Winifred Cooper na czele), dziwactwo, kpina ze zdrowego rozsądku - teatry za­wodowe

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ani dwugłowe cielę, ani metafizyka

Źródło:

Materiał nadesłany

Perspektywy Nr 13

Autor:

JASZCZ

Data:

30.03.1973