"Biskupi z Biskupina i Partyzanci z Oporowa targają Tarnogaj" w reż. Macieja Masztalskiego w Grupie Artystycznej Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Marta Wróbel w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Świetny pomysł, dobre aktorstwo, dłużyzny, kiepskie żarty i brak pomysłu na spójną fabułę. To bilans ostatniej sztuki wrocławskiej grupy Ad Spectatores "Biskupi z Biskupina i Partyzanci z Oporowa targają Tarnogaj" w reżyserii Macieja Masztalskiego. Szef prezydenckiej ochrony robi kupę na podłogę, asystent prezydenta jest mężczyzną w ciele kobiety ze śmiechem Dody, a sam prezydent śpiewa przeboje na modłę disco polo, jak "Panna Anna". O co chodzi? Trudno powiedzieć. Czyli jest podobnie, jak z tytułem samego spektaklu, który ma długością nawiązywać do barokowej tradycji, a treścią do samego Wrocławia. Wielka szkoda, bo już sam pomysł, żeby w sali sesyjnej wrocławskiego ratusza wystawić spektakl traktujący z przymrużeniem oka o miejskich urzędnikach jest oryginalny. A główny wątek spektaklu, w którym prezydent miasta (Wiesław Cichy) rywalizuje z marszałkiem województwa (Krzysztof Kuliński) tym razem nie o pieniądze na wschod