Poprzez groteskową sztukę o islamskich separatystach z Kujaw, Jan Klata pokazuje, że nie ma złudzeń co do wzajemnych relacji polityki i historii...
W premierę "Szajby", najnowszego spektaklu Jana Klaty, wpisane było duże ryzyko. To przedstawienie, które łatwo odrzucić - bowiem przyglądając mu się powierzchownie i bezrefleksyjnie, można je sprowadzić do poziomu kabaretowej zgrywy, zwariowanej komedii, na której publiczność zarykuje się ze śmiechu, a aktorzy szarżują jak oszalali. Fakt: "Szajba" jest zwariowaną, absurdalną czarną komedią - ale w takim sensie, w jakim określenie to przysługuje tekstom Witkacego czy Mrożka; z kabaretem łączy ją bezczelne poruszanie bardzo drażliwych aktualnych kwestii i stawianie niepoprawnych politycznie tez; aktorzy grają grubo i, co więcej, ewidentnie świetnie się przy tym bawią; tak głośno i żywiołowo reagującej publiczności nie słyszałam w polskim teatrze od lat. To wszystko prawda - na poziomie teatralnych konkretów. Ale zarazem tylko mała część szerszej prawdy - na poziomie idei. Sztuka Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk to ulepiona z klisz kulturo