Reżyser sięgnął po pisaną z kobiecej perspektywy "Szajbę" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk. Political fiction, w której Polska to okupant, a dobranocki wzywają dzieci do samobójczych ataków terrorystycznych.
Gdyby komentatorami politycznymi były panie domu z reklam płatków śniadaniowych, każda debata wyglądałaby jak "Szajba" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk (prapremiera w Laboratorium Dramatu, 2007). Autorka zaskakujących, groteskowo-komiksowych dramatów o grupie Baader-Meinhof ("Śmierć Człowieka-Wiewiórki" - Klata zrealizował ten tekst dla Teatru Radia TOK FM), poszukiwaniu tożsamości żydowskiej ("Walizka") czy tragedii WTC ("Burmistrz") pokazała współczesne konflikty z punktu widzenia znudzonej pierwszej damy, Wiktorii (Kinga Preis). Samobójcze ataki, zakulisowe układy władz z terrorystami, nowe interpretacje historii Holocaustu - o tym wszystkim opowiada blond lala o tępym spojrzeniu i pseudofeministycznej świadomości. Ten skrajnie żeński punkt widzenia w spektaklu Jana Klaty może dziwić. Trudno przypuszczać, by reżyser próbował zrobić spektakl o złożoności kobiecej natury czy "sytuacji kobiet wobec konfliktów zbrojnych i wielkiej polityki". Zwł