Wychodzi {#os#864}Cybulski{/#} i czyta Schillera, wychodzą: {#os#289}Wilhelmi{/#}, {#os#5547}Rułka{/#}, {#os#13649}Duszyński{/#} i {#os#10545}Krzyski{/#} - mówią Schillera, wychodzi {#os#5501}Skarżanka{/#} i tańczy Schillera. A po rozsunięciu kurtyny - cztery epoki i style polskiej piosenki, Erato przedmieść i stanisławowskich pałacyków, młodopolskiej mansardy i amarantowego wdzięku żołnierskiej piosenki schyłku Rzeczypospolitej. A wszystko to dźwiga i usprawiedliwia legendarny Leon {#os#7466}Schiller{/#} - geniusz i kompleks polskiego teatru. Miałem wrażenie, że Schiller-teoretyk ma ratować Schillera-wielbiciela piosenki. Inaczej trudno wytłumaczyć tak, złą, łopatologiczną zapowiedź przed "numerami", których wdzięk i lotność zabawy tłumaczyła się sama za siebie. Fakt, że były to "Obrazki Śpiewające z Teki Leona Schillera", może żenował, że takie lekkie i pretensjonalne, a jednak schillerowskie. Tak to już jest w Po
Tytuł oryginalny
Kram a propos piosenek
Źródło:
Materiał nadesłany
Wspołczesność Nr 11