EN

17.04.2009 Wersja do druku

Co słychać w operze?

Słychać to, na co pozwala akustyka sali. W nowej Operze Krakowskiej jest dobra i można ją regulować po staroświecku - śrubokrętem. W Teatrze Wielkim w Warszawie są miejsca, gdzie publiczność nic nie słyszy - pisze Paweł Jasica w Rzeczpospolitej.

Na zamku w Wiśniczu jest komnata o fascynujących właściwościach. Stojąc w jednym jej rogu, można słyszeć szept dochodzący z przeciwległego kąta. Wykorzystywał to ponoć książę pan, podsłuchując spowiedź swej małżonki. Mniej więcej o to samo chodzi w salach koncertowych i gmachach operowych - by najcichsze piano instrumentu lub ludzkiego głosu doleciało do najdalszych czy najwyżej położonych miejsc na widowni. - To zadziwiające, że na tzw. jaskółce w nowojorskiej Metropolitan Opera - na samej górze, gdzie są tylko miejsca stojące - słyszy się doskonale. Ostatnio dostałem "dzikie" nagranie "Rycerskości wieśniaczej", w której śpiewałem, zrobione właśnie stamtąd. Słychać rewelacyjnie! - mówi Wiesław Ochman, słynny polski tenor. Skomplikowane proporcje Metropolitan Opera ma widownię na ok. 4 tys. miejsc. Nasz Teatr Wielki w Warszawie [na zdjęciu] to "tylko" 1,8 tys. A mimo to... - W tej chwili niestety istnieją w Teatrze Wielkim

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Co słychać w operze?

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 90

Autor:

Paweł Jasica

Data:

17.04.2009