Premiera w Teatrze Jaracza
Dramat napisany na najwyższych tonach emocji. Studium zbiorowego obłędu przeprowadzone w wielkim, antycznym stylu. "Czarownice z Salem" Arthura Millera są koncertem na 19 aktorskich kreacji. Inscenizacja, którą z zapartym tchem oglądała premierowa widownia, to nade wszystko wyśmienicie, klarownie przedstawiony przebieg zdarzeń. To świadomość użycia każdego gestu, rekwizytu, światła i dźwięku. Młody reżyser Remigiusz Brzyk doskonale zapisał się już realizacją "Króla Edypa". Teraz z właściwą sobie precyzją oraz imponującą umiejętnością budowania obrazów słowa uzasadnił scenicznie i myślowo. Artysta nie próbuje niczego uwspółcześniać, nie robi oka do widowni, nie stara się zaznaczyć, że to, o czym mowa ze sceny ma i dziś swój ponury sens. Tu wszystko wypływa z dzieła Millera. Ten dramat ma niesłychaną wręcz konstrukcję. Od pierwszej chwili nastrój robi się mroczny. I nie tylko dlatego, że oto pastor Parris przeżywa chorobę swej