Łódzka premiera dramatu Arthura Millera.
"Czarownice z Salem" to piekielnie trudny dramat. Zawiły, pełen zwrotów, analityczny do granic możliwości. Na dodatek z wieloma podtekstami, aluzjami, niedopowiedzeniami. Przy tym wszystkim zwarty, uniwersalny. Arthur Miller mistrzowsko prowadzi postacie dramatu, komplikuje, zapętla, mnoży kulminacje. A Remigiusz Brzyk, reżyserujący spektakl w Teatrze im. Jaracza, porywa publiczność już w pierwszej scenie i nie wypuszcza spod swego władania do ostatniej. Każdą sekwencję cyzeluje z precyzją zegarmistrzowską, nawet na chwilę nie tracąc ogólnego planu, w jakim widzi dzieło. Dzięki takiej postawie reżysera widzowie tkwią w fotelach znieruchomiali, w obawie, że mogliby uronić choćby najmniejsze drgnienie. Blisko trzygodzinne przedstawienie toczy się w zmiennym rytmie, dyktowanym przez władające bohaterami emocje. Brzyk wie jak operować tempem, by dać szanse na pełne wybrzmienie indywidualnych dramatów i ogarnięcie całości. Łódzkie "Czarownice z Sal