Remigiusz Brzyk, absolwent krakowskiej Akademii, ma świetną prasę; ustawia się go już w szeregu najmłodszych, najzdolniejszych, miło mówią o nim też jego dawni pedagodzy. Trudno jednak, przy całym szacunku dla młodego twórcy, dopatrzyć się znamion olśniewającej indywidualności w jego najnowszych łódzkich pracach, które przyszło mi obejrzeć ciurkiem ostatnimi dniami kończącego się sezonu: w "Czarownicach z Salem" (Teatr im. Jaracza) i w "Kalece z Inishmaan" (Teatr Nowy). Sztuki Arthura Millera i Martina McDonagha są znakomicie skrojonym materiałem dla teatru, trudno je zepsuć. Brzyk sprawnie opowiada fabuły, potrafi nadać im wartkość i rytm, interesująco odnajduje też w pobocznych kwestiach "Czarownic..." zwykle pomijane, a całkiem przyziemne motywacje działań pozornie oszalałych mieszkańców Salem. To mógłby jednak być co najwyżej wstęp do interpretacji! Reżyser sprawia tymczasem wrażenie, jakby wolał skupić się na wymyślnym aranżowan
Tytuł oryginalny
Nie zagłaskać!
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 28