EN

21.06.2003 Wersja do druku

Bilety na "Terroryzm"

Paweł Łysak błyszczy w swoim spektaklu przede wszystkim fantastycznym poczuciem humoru. Z ironii (także autoironii!) na scenie oraz śmiechu na widowni nieoczekiwanie buduje się jednak sytuacja poważna, każąca się zastanowić nad codziennością - inaczej niż codziennie

Nie mogę opisać "Terroryzmu" Łysaka scena po scenie, bo odebrałabym widzom co najmniej połowę przyjemności obcowania z tym przedstawieniem. Ba. nie powinnam nawet pisać, kto kogo gra - spaliłabym ze trzy efekty totalnego zaskoczenia. Nie wolno mi też zdradzić fabuły, bo zachowałabym się jak ten głupi recenzent, który pisze, kto zabił. Wszystko, co mam zamiar zrobić w tych okolicznościach, to gorąco zachęcić do obejrzenia przedstawienia: także tych, którzy dotychczas omijali Polski dużym łukiem, czując niechęć i do poruszanych tam tematów, i do panującej na scenie formy. - Terroryzm mamy tylko w tytule - żartobliwie uspokajał na konferencji prasowej przed premierą Paweł Łysak. Widzowie mogliby za nim ten wątek pociągnąć, dopowiadając, że na "Terroryzm" tylko kupili bilety. Ale i na scenie, i na widowni dzieje się coś, co daleko poza nadawanie tytułów i kupowanie biletów wykracza. Sztuka braci Priesniakow toczy się wartko, nie pozwalając

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bilety na "Terroryzm"

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 143

Autor:

Ewa Obrębowska-Piasecka

Data:

21.06.2003

Realizacje repertuarowe