EN

28.04.1995 Wersja do druku

Tańczący Eurypides

Straszliwym mizoginem musiał być Eurypides, którego Arystoteles nazwał najtragiczniejszym z tragików greckich. Nienawidził kobiet do tego stopnia, że rozjuszonej Agawie kazał nie tylko zaszlachtować własnego syna, ale cieszyć się każdą wyszarpywaną częścią jego ciała.

Teatr na szczęście ma różne sposoby, żeby tak krwiste widowisko omówić, a nawet je wywrócić do góry nogami.Przykładem tego może być spektakl "Bachantek" Eurypidesa (ok. 480 - 406 p.n.e.), grany w teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie. Spektakl - zagadka. Bo jedni go omijają, jako domniemaną piłę szklaną, drudzy natomiast walą na ślepo, obiecując sobie po tytule Bóg wie jakie uciechy. Reżyser przechytrzył wszystkich. Mroczną opowieść o wtargnięciu do Grecji barbarzyńskiego kultu Bakchosa potraktował jako pretekst do współczesnej dyskusji o historii motłochu. Kto raz mu się podda, zginie jak Penteusz, który folgując zaciekawieniu musiał przegrać z Dionizosem w starego porządku. Przedstawienie jest znakomicie zrytmizowane. Przynajmniej na początku najważniejszy jest ruch sceniczny, podporządkowany tępej, przejmującej muzyce, podawanej przez dwóch perkusistów - Andrzeja Michalaka i Janusza Wieczorka. Grupa dziewcząt nie tylko się świet

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Tańczący Eurypides

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Ślaska Nr 100

Autor:

Irena T. Sławińska

Data:

28.04.1995

Realizacje repertuarowe