Ze zdziwieniem przeczytałem artykuł Ryszarda Nowaka "Rotbaum - mag czy agitator?", skrajnie tendencyjny i zawierający wiele błędnych ocen, zarówno
osoby jak i dokonań tego znakomitego artysty scen polskich i żydowskich. Dziwi to, bo przecież pisze go człowiek teatru, który powinien kierować się faktami i rzeczową oceną - pisze do e-teatru Jan Pilski.
Insynuowanie, iż Rotbaum zawdzięcza swoją karierę w teatrze polskim Jakubowi Bermanowi a nie swoim reżyserskim zdolnościom jest zabiegiem wyjątkowo niegodnym. To przecież nie Berman reżyserował "Opere za trzy grosze"czy "Wesele". Fakt, przyszedł późno do teatru polskiego. Ale miał już wtedy bogaty warsztat, fantazję i zmysł estetyczny. Był wizjonerem, artystą kochającym Teatr i jestem przekonany, że była to miłość wzajemna. Nowak nie odbiera Rotbaumowi talentu, jednak śródtytuły i sam tytuł artykułu starają się czytelnikowi podpowiedzieć co innego: z tym talentem nie poradziłby sobie, gdyby nie poparcie partyjnych bonzów. A to jest dalekie od prawdy. Rotbaum tworzył w czasach w których tworzył. Nie on jeden reżyserował radziecką klasykę rewolucyjną, ale jako jeden z nielicznych robił to dobrze. Wspomniany przez Nowaka Józef Kelera wyraził się o wrocławskim debiucie Rotbauma jednoznacznie: "(...) była to bodaj najmocniejsza i najbardz