EN

11.04.1999 Wersja do druku

Przechodzień w teatrze, czyli Konwicki w Ateneum

To właśnie z Tadeuszem Konwickim kroczyliśmy latami przez "Nowy Świat i okolice", graliśmy z władzą w chowanego, dokonywaliśmy rachunku sumienia, często bolesnego, niełatwego. Autor był jednak zawsze kimś bliskim, z kim chodziło się pod rękę albo on nas, albo my jego tłumaczyliśmy z naszych słabości. "Chcę być przechodniem, którego człowiek spotyka w życiu i wie, że nie jest sam, że są jeszcze inni na świecie. Pragnę, aby film, czy książka, która powstaje w moich rękach nie były wyrachowane, wycwanione. (...) Piszę w tym celu, żeby się z kimś skomunikować' - wyznawał. Swoje komunikaty adresował do nas - szarych, niebohaterskich, czasem heroicznych, ale częściej "spsiałych", doświadczonych wspólnym losem. Mimo to, a może właśnie dlatego uchwycić ducha tej prozy nie jest łatwo. Krzysztof Zaleski, autor adaptacji i reżyser podejmował to ryzyko nie raz. Mówić głosem pokolenia to prowadzić dialog znaczący, napiętnowany wszystkimi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przechodzień w teatrze, czyli Konwicki w Ateneum

Źródło:

Materiał nadesłany

Gość niedzielny nr 15

Autor:

Karolina

Data:

11.04.1999

Realizacje repertuarowe