Najnowszą biografię Kazimierza Kutza "Cały ten Kutz. Biografia niepokorna" napisała dziołcha ze Śląska, pyskata blondyna. Dobrze, że dziołcha, bo potrafiła objaśnić, dlaczego kobiety go uwielbiają. Dobrze, że ze Śląska, bo z tej perspektywy obraz jest pełniejszy. I dobrze, że pyskata, bo się swojego bohatera nie wystraszyła - pisze Dariusz Kortko w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Trudna sprawa, napisać biografię Kazimierza Kutza. Nic tu się kupy nie trzyma, nic nie jest oczywiste. A jak się wydaje proste, nasz bohater robi wszystko, by rzecz skomplikować. Odnosi sukces w Warszawie, ale ucieka na Śląsk. Wielbią go na Śląsku - wyjeżdża do Warszawy. Kocha przyjaciół, ale ich nie oszczędza. Zwierzę filmowe, wyżywa się w teatrze. Brzydzi się polityką, ale idzie do parlamentu. Agnostyk, a ściąga czapkę przed Najświętszym Sakramentem. O sobie pisze: Kurdupel-Korniszon ze Śląska, atakuje wszystko, co od niego wyższe - a więc prawie wszystko, łącznie z bernardynami; orator z bożej łaski, zielona małpa, co przedwczoraj zeszła ze świerku; zapewne mitoman erotyczny, wdzięczny obiekt dla Freuda, jako że jedyną rzeczą, nad którą ubolewa, jest to, że nie może rodzić; używa wyłącznie czterech słów na ch, d, p i k; pierdoła. Osobowość fascynująca, ale w tym wszystkim chaos, chaos, chaos. Trzeba znaleźć klucz, uporzą