"Aktorzy prowincjonalni" w reż. Agnieszki Holland i Anny Smolar w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
"Aktorzy prowincjonalni" odgrzani, ale przegrani Myli się Agnieszka Holland, twierdząc, że wystarczyło podmienić realia "Aktorów prowincjonalnych" by scenariusz stal się aktualny. Zmieniło się coś zasadniczego: przełożenie metaforyczne. W filmie z lat 70. konformizm był znakiem systemu. Bohater, uczciwy aktor, wnosząc do próbowanego "Wyzwolenia" prawdziwy romantyczny bunt, walcząc z reżyserem kombinatorkiem skupionym na przypochlebianiu się władzy, potykał się tak naprawdę z rzeczywistością polityczną fundowaną na oportunizmie i społecznej apatii. Dziś konformizm nie sczezł, rzecz jasna. Ale się sprywatyzował: jest jedną z życiowych postaw. Niezbyt chlubną, ale też nie od razu łajdacką. A w każdym razie już nie wpisaną w system, tylko rozliczaną indywidualnie. Co zmienia sensy opowieści, w tym sens buntu. Konradowi z filmu ginącemu w brei kompromisów kibicowaliśmy jako dysydentowi. Dziś w opolskim remake'u "Aktorów..." - wartkim, pomysło