JACEK I ŁUKASZ MĄKA są aktorami. Obaj skończyli szkołę teatralną w Warszawie (za czasów ojca nosiła nazwę: Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna, a za czasów syna już zwyczajnie - Akademia Teatralna). Obaj związani są z płockim teatrem. Ojciec od lat święci na scenie triumfy, syn właśnie podpisał umowę.
Ojciec: "Jaka mina? Co gramy? Może tak: zdziwienie, niesmak, zachwyt, uśmiech". Syn: "OK. To zaczynamy". I obaj poważni dotąd panowie jak na komendę zaczynają stroić identyczne miny do obiektywu aparatu fotoreportera "Gazety". Nic dziwnego - Jacek i Łukasz Mąka są przecież aktorami. Obaj skończyli szkołę teatralną w Warszawie (za czasów ojca nosiła nazwę: Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna, a za czasów syna już zwyczajnie - Akademia Teatralna). Obaj związani są z płockim teatrem. Ojciec od lat święci na scenie triumfy, gra jedną świetną rolę za drugą i raz za razem zgarnia Srebrne Maski, czyli nagrody przyznawane przez Płockie Towarzystwo Miłośników Teatru. Syn właśnie podpisał umowę, ma już etat, a jego zdjęcie lada dzień zawiśnie w foyer, tuż obok portretów starszych kolegów aktorów. No i obaj są niemal identyczni - te same rysy, ten sam powściągliwy uśmiech, ten sam głęboki głos. Ubierają się nawet podobnie. Na czarno. Um