EN

17.11.2008 Wersja do druku

Mohery to my

- Moje książki są raczej pytaniami niż odpowiedziami. Szydzę z różnych postaw, ale myślę, że nie mogłabym ich rozumieć, gdyby nie były po części moje - mówi pisarka DOROTA MASŁOWSKA.

Nieoczekiwanie spadł na ciebie deszcz łask ze strony tych, którzy cię do tej pory nie poważali. Wystarczyło, że napisałaś sztukę o tym, że gehenna wojenna ma wpływ na najmłodsze pokolenia Polaków, a już konserwa wzięła cię za swoją. "Rzeczpospolita" sugeruje, że "mówisz Rymkiewiczem". "Polska" pisze o Masłowskiej "zafascynowanej owieczkami ojca Rydzyka". Jak się z tym czujesz? - Głównie czuję coś, co i tak czułam, to znaczy, że media mają dynamikę cyrku: "teraz nowa lepsza Masłowska tylko u nas", "tego jeszcze nie widzieliście", "teraz ona idzie z nami". Oczywiście pośród tego na pewno nasłucham się, że teraz robię się na milucha i że na pewno to zagranie marketingowe. Najbardziej zastanawia mnie, że coś myślę, coś robię, ale i tak to dopiero różni panowie muszą ustalić między sobą, co ja naprawdę myślę i robię. To mnie nastraja refleksyjnie, jak jednak mikrofon w tym kraju należy ostatecznie do mężczyzn. Niedawno oświadcz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mohery to my

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 268 - Duży Format

Autor:

Katarzyna Surmiak-Domańska

Data:

17.11.2008